Recenzja filmu

Skamieniały las (1936)
Archie Mayo
Leslie Howard
Bette Davis

Skamieniali ludzie, martwy punkt

Trochę dzieli amerykańskie filmy gangsterskie z lat 30. od tych ze złotego wieku, czyli lat 40. Największą wadą dla mnie jest to, że Bogart pojawia się w nich jako nie romantyczne popychadło
Trochę dzieli amerykańskie filmy gangsterskie z lat 30. od tych ze złotego wieku, czyli lat 40. Największą wadą dla mnie jest to, że Bogart pojawia się w nich jako nie romantyczne popychadło Cagneya - "Burzliwe lata dwudzieste", "Aniołowie o brudnych twarzach", co nie przeszkadza jednak w dobrym odbiorze. Ale jest też w nich pewna doza naiwności, gra na granicy karykatury i przede wszystkim zelżały już scenariusz. Dlatego też może poza "Aniołami..." dzieła takie jak "Mały Cezar" czy "Wróg publiczny nr 1" uważam za tylko w porządku czy wcale niezłe. Obawiałem się przed seansem "Skamieniałego lasu", żeby chociaż zmieścił się w tym schemacie, ale musiałem się z nim zapoznać jako jeden z punktów zwrotnych mojego ulubieńca Bogarta. Rolą w tym filmie Bogie wszak zapoczątkował etap czarnych charakterów aż do momentu "Sokoła maltańskiego", w którym stał się już na zawsze romantycznym twardzielem. Po seansie natomiast zastanawiałem się, czy to już arcydzieło czy tylko rewelacja. W tej filmowej sztuce wszystkie elementy, które powinny znowu być wadami sprawdzają się idealnie. Miejscem akcji jest jedno pomieszczenie, niesamowita zapomniana stacyjka benzynowa na pustyni Arizony. Jedyną atrakcją w okolicy jest podobno tytułowy las, ale nas bardziej interesują skamieniali ludzie, którzy przewijają się na ekranie. Występuje tu cała przekrojowa plejada, co już jest plusem bo zwykle postacie były jednego typu, bohaterów czarnej godziny Wielkiego Kryzysu. Zmanierowani pisarze, młodzi śniący o wyrwaniu się do Europy, niegdyś pionierzy osadnicy, teraz nie różniący się wcale od bankierów, którzy trzymają już tylko łapy na paru dolcach, byli idole szkolnych drużyn futbolowych i przebrzmiałe aktorki, gangsterzy, którzy pół życia spędzili w zakratowanych szkołach gladiatorów, marzący tylko o przedostaniu się do granicy Meksyku czy w końcu rewelacyjny epizod wyzwolonego Murzyna, który z bronią w ręce zaczyna głosić radykalne i buntownicze teorie o abolicji, dając tym samym zapowiedź dzisiejszej sytuacji swoich braci. Postacie są wspaniale przerysowane, napięcie umiejętnie dawkowane a scenariusz radośnie absurdalny. Wychodzi na to, że stacje benzynowe świetnie się sprawdzają do przekroju społeczeństwa, bo w ponad 60 lat później reżyser Sang-Jin Kim w swoim "Attack the Gas Station!" udowodnił, że dzisiejszym Koreańczykom już bardzo nie po drodze z konfucjańskimi zasadami. Fabuła kręci się na motywie wykorzystanym później w, jak każe mi powiedzieć moje zdanie z dużo gorszym skutkiem, "Key Largo", czyli gangsterzy próbujący przyczaić się na trochę na odludziu biorą na zakładników tutejszych bywalców a wywiązują się między nimi niezwykłe relacje. Zastanawiają się nawet nad swoim życiem. Zasługa w tym zapewne dużo lepszych bo ciągle świeżych dialogów Roberta E. Sherwooda trzykrotnego zdobywcy Pulitzera za swoje sztuki. Ciekawostką niech będzie fakt, że Edward G. Robinson był zadowolony, że przeszła mu rola kolejnego gangstera w "Skamieniałym lesie", ale i tak niemal ją powtórzył właśnie w "Key Largo". Nic straconego ponieważ największymi atutami i tak są tu trójka aktorów, czyli Leslie Howard grający wrażliwego włóczykija Alana Squiera, Bette Davis jako jego muza kelnerka Gabby Maple i Humphrey Bogart jako Duke - "ten sławny gangster, który jest głodny". Zblazowany Leslie Howard, który aktorstwo traktował jako terapie po wojennych doświadczeniach powtarza to co powiedziały mu gwiazdy iż wiedział, że będzie wśród poległych, co sprawdziło mu się w realnym świecie. Okazał się ponadto prawdziwym kumplem dla Humphreya Bogarta, nalegając aby powtórzył swoją teatralną rolę w filmie, a ten odwdzięczył się nie tylko wspaniałym popisem gry aktorskiej, ale też nadając imię Leslie swojej córce w kilka lat później po śmierci przyjaciela. Zwróćcie uwagę na sposób poruszania się Bogarta. Chodzi jak lekki psychopata, a na pewno totalny desperat. Ręce opuszczone i sztywne jak skrzyżowanie żywego trupa i gotowego do pojedynku rewolwerowca. Chyba nigdy więcej czegoś takiego nie powtórzył. Jego postać jest jeszcze bardziej tragiczna za sprawą tym razem niewidzialnej femme fatale. Okazuję się, że dla niego tym osławionym Meksykiem jest kobieta. Ciekawe więc, co było w tych wyciętych scenach z kobietą Duke'a. Bette Davis jest natomiast jako ideał wystawiana na próbę wrażliwości, z której wychodzi naprawdę zwycięsko. Jej ukochany może jej sprawić "katedry, winnice i tańce na ulicach", a ona nie chce zaakceptować ceny. Mamy wrażenie, że ta para zasługuję na coś lepszego niż to, co spotkało ich w "W niewoli uczuć". Całe to zwariowane rendez-vous kończy się punktem wrzenia absurdu w końcowej scenie, kiedy ludzie chowający się pod gradem kul czują się wspaniale, jakby "siedzieli na górze lodowej na środku wyspy pingwinów...".
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film gangsterski stał się beniaminkiem krytyki i publiczności, zwłaszcza amerykańskiej, pod koniec lat... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones