Teatralny rodowód tego filmu dodaje mu tylko uroku. Znakomicie wybrane jedno miejsce akcji (zagubiona w pustyni Arizony stacyjka benzynowa), trochę przegadane, ale żywe i błyskotliwe dialogi, ciekawie dozowane napięcie... Za marne grosze powstał obraz świetnie oddający ducha Ameryki doby Wielkiego Kryzysu. Po bezdrożach szwendają się łazicy i rozbijają ścigani przez policję gangsterzy. Skrachowani ludzie marzą o wyrwaniu się z miejsc, w których utkwili... Jednego z takich wyrzutków, "ludzką skamielinę", Alana Squiera świetnie gra Leslie Howard. To bogaty wewnętrznie, wrażliwy, choć ironiczny człowiek, który nie znalazł dla siebie miejsca w tych trudnych czasach. Na zapomnianą stacyjkę trafił w poczuciu końca swojej drogi, a znalazł przypadkiem godną siebie muzę. Howard i Bette Davis jako Gabrielle Maple stworzyli fantastyczną, bardzo żywą, kontrastującą parę. Ponieśli ten dopracowany, smutny i swoiście piękny film.
Nie można także zapomnieć, że "Skamieniały las" był "trampoliną do sławy" Humphreya Bogarta, który stworzył tu postać potwornie zmęczonego, zamkniętego w sobie, psychopatycznie nieprzewidywalnego gangstera. Jednocześnie był ostatnim "pomnikiem brutalnego indywidualizmu", jak świetnie określił go Alan. Wreszcie trafił na rolę, w której odnalazł się idealnie. Można powiedzieć, że w 1936 r. narodziła się kolejna legenda kina...
Czego więcej można chcieć od filmu?